WY....

WY.... 
16.08.2017
 
Wy - którzy chcecie sądzić bez sądów,
którym kij starcza za paragrafy,
którym nie w smak różnice poglądów,
postrzegacie świat z wasnej kanapy,
 
którym solą w oku każda inność
i nad nią odprawiacie egzorcyzmy,
którzy karmią się słowem: nienawiść
i nim leczą urojone blizny.
 
Wy - którym myśl zatruła obłuda,
a plugawość skaziła języki,
wy - dla ktorych świat  nurza się w brudach
i dla ktorych jestem mniej niż nikim.
 
Wy - którzy w swojej zapiekłej pysze
odsądzacie mnie od czci i wiary
i od których nieustannie słyszę,
żem godna potępienia i kary.
 
Wy - z nieszczerą modlitwą na ustach,
każde słowo podpieracie krzyżem,
lecz jesteście jak skorupa pusta;
tylko hałas i treści fałszywe.
 
Wy - co chcecie wszystko kontrolować
i każdego mierzyć własną miarą.
Nie pozwolę sobą dyrygować.
Odpowiadam dumą i pogardą.
 
Nie będziecie zaglądać do łóżek,
swoich racji narzucać jak dogmat,
decydować o nieswoim jutrze,
wyrokować o kanonach dobra.
 
Nie zepchniecie nas z powrotem w przeszłość;
raz otwartych drzwi już nie zamkniecie.
Wskrzesiliście zło, które odeszło.
Pogrzebiemy je, a wy - znikniecie.
 
Kiedyś  historia was  oceni
wystawiając opinię niepochlebną.
Sączyliście jad wgłąb korzeni
myśląc, że kwiaty wolności zwiędną.
 
W naszych dziejach różne były karty;
i świetlane, i nijakie, i złe.
Lecz stop! Więcej nam nie trzeba czarnych.
Czas z topieli znowu wyjść na brzeg.
 
(a-m)